poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Roślinnie w stolicy - czyli kulinarny trip po Warszawce

                

                  Cudownie jest zmienić środowisko, choćby na weekend, dzień a nawet kilka godzin. Można zostawić w domu wszystko to z czym się współistnieje na co dzień i poczuć się wolnym, nowym człowiekiem. Jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana. Wszystko inne ulega transformacji. Dlatego, za każdym razem kiedy powiesz mi, o swoim dysfunkcjonalnym przekonaniu - że już nigdy nie przewartościujesz swoich poglądów, uśmiechnę się, bo wiem, że osoba, którą jesteś teraz jest ulotna i chwilowa, jak wszystkie inne osoby, którymi byłeś. Ludzie przeceniają trwałość swojego gustu. A w gruncie rzeczy, że jesteśmy wciąż niedokończonymi dziełami, kóre błędnie uważają, że jest inaczej.

Dlatego otwórz swój umysł i ciało na przygodę. Pozwól sobie na rozwój i odkrywanie. Czym innym jest życie, jeśli nie eksploracją siebie i świata?

Weekendowy pobyt w Warszawie był właśnie takim osobistym renesansem, który pozwolił mi poznać lepiej siebie i moje rośliny. A zatem zacznijmy od początku.

W sobotę uczestniczyłam w wydarzeniu, którego organizatorem był Cud nad Wisłą. Był to wege festiwal poświęcony słodkościom! Nie wiem czy kiedykolwiek widziałam jednocześnie na oczy tak wiele rozwiązań i połączeń jakie spotkałam na Bulwarze Flotylli Wiślanej. Przeżyłam tam swoje pierwsze spotkanie z kuchnią Indyjską, oferującą między innymi Veg Samosa (pierożki nadziewane ziemniakami, groszkiem i przyprawami), Dal Tadkę (soczewicę z usmażoną cebulką, pomidorami i chilli), Punjabi chana Masala (cieciorkę w sosie pomidorowo-cebulowym), Tapi Potato (ziemniaki z cebulą, podsmażane w indyjskich przyprawach), Veg Upma (Indyjską potrawę z mąki pszennej z przyprawami). Oprócz tego znalazłam takie wspaniałości jak czekoladowe hummusy (popularna potrawa na Bliskim Wschodzie wytwarzana z nasion ciecierzycy), przepiękne wegańskie sushi z owocami, baklavy (deser przygotowany z ciasta listkowego, przełożonego warstwami pokrojonych orzechów), różne warianty naleśników i gofrów (tak, bez jajek, też się da ;)), Spring Rolls'y (ruloniki z surowego papieru ryżowego wypełnione świeżymi warzywami i makaronem ryżowym), kremowe tarty, mocno czekoladowe brownie, desery daktylowo-bakaliowe, musy owocowe i czekoladowe, "chwast foody", czyli burgery z tofu (twarożek sojowy), seitanem (gluten pszenny, łudząco przypominający mięso), kotletem na bazie kaszy jaglanej lub cieciorki, a wszystko to podawane z bukietem świeżych warzyw, roślinnym majonezem, sosem czosnkowym i różnymi pastami pomidorowymi. Palce lizać! Gwoździem programu, były koszerne, wegańskie lody na mleku ryżowo kokosowym, które wzbudziły największy entuzjazm. Czekolada, wanilia, truskawka, kawa, mango, mięta, malina… to tylko niektóre dostępne smaki. Uważam, że takie wydarzenia są niezwykle potrzebne, ponieważ pokazują nieograniczone możliwości kuchni roślinnej. Dieta wegańska jest niezwykle różnorodna! Zaspokaja różne gusta, jest pożywna, smaczna i kolorowa, manifestuje zdrowy styl życia dla siebie, dla zwierząt i dla planety. Według raportu FAO "Livestock's Long Shadow" przemysł zwierzęcy produkuje więcej gazów cieplarnianych, niż cały transport lądowy, morski i powietrzny razem wzięte! Jeżeli interesują Cię zdrowotne aspekty diety roślinnej oraz szkodliwość białka zwierzęcego możesz o tym przeczytać tutaj.








Niedziela była prawdziwą ucztą! Odwiedziliśmy wiele ciekawych miejsc, które przeplatały się ze zwiedzaniem i spacerowaniem po mieście. Koniecznie musisz do nich zajrzeć kiedy tylko będziesz w stolicy! A oto one:

KROWARZYWA, ul. Hoża 42 (100% vegan)


Burgery po brzegi wypełnione świeżymi, zdrowymi roślinnymi składnikami, przygotowane z pasją i miłością do zdrowia, zwierząt i Ziemi. To z pewnością smak jakiego nie zapomnę. Mój wybór to jaglanex, w którego skład wchodzi kasza jaglana, pestki dyni, słonecznika, kolendra i inne zioła, z kolei Mati zamówił Tofexa z wędzonych, marynowanych i grillowanych plastrów tofu. Oba były nieziemskie! W porównaniu do klasycznego burgera w przeliczeniu na 100g to 30% mniej kalorii, 41% więcej błonnika, dokładnie tyle samo białka i 0% cholesterolu. A smak... będzie mi się śnił po nocach! 







W GRUNCIE RZECZY,  ul. Hoża 62 (100% vegan)


Lokal w którym zjesz zielono, lokalnie i świadomie. Można tam znaleźć świeże sandwiche, zupy, przystawki, sałatki, przepyszne, domowe ciasta i desery, owocowo-warzywne koktajle i lemoniady, wspaniałe opcje śniadań oraz pyszną kawę z mlekiem sojowym lub owsianym. Zamówiliśmy z Matim na pół (trzeba było zostawić miejsce na inne pyszności) kawałek tortu waniliowo-czekoladowego z malinami i… to była prawdziwa rozpusta. Czas na chwilę stanął w miejscu. Bez wątpienia najlepsze ciasto jakie kiedykolwiek jadłam!







WEGE MIASTO, Al Solidarności 60a  (100% vegan)


Raj! Ciasta, lunche, roślinne lody, bez dodatku cukru i stabilizatorów, naleśniki, kofty (pulpety warzywne, np. z pieczonych ziemniaków w jarmużowo-szpinakowym pesto z migdałów i nerkowców), owsiane placuszki, bez cukru, z jabłkami, bananami, migdałami i kardamonem, podawane z bitą śmietaną kokosową, granatem, gruszką, miętą i syropem z agawy, pieczone kawałki bakłażana w pomidorowo-ziołowym sosie z kaparami, topinambur, tortilla… (już cieknie mi ślinka) i wiele wiele innych. Jagodowy, delikatny tofurnik i marchewkowiec z kremem z nerkowców (wszystko bez grama zbędnego cukru) nieskromnie skradły moje serce! Wyjątkowe, tętniące energią miejsce.







FALAFEL BEJRUT, ul Senatorska 40 


Serwują najlepsze falafele w mieście! W Bejrucie klientów można spotkać przez cały czas i nic w tym dziwnego. W lokalu królują różnego rodzaju hummusy i falafele serwowane z libańskim specjałem - marynowaną rzepą. Bardzo niepozorne miejsce, które zaskakuje. Po takim jedzeniu nie można czuć się ospałym, za to pełnym energii do działania! 








VEGAN PIZZA, ul.Poznańska 7 (100% vegan)


Pierwsza w Warszawie pizzeria wegańska, oferująca ponad dwadzieścia wersji pizzy z takimi składnikami jak: wegański tuńczyk, wegańskie salami, tofu marynowane i wędzone, wegańskie kiełbaski… wszystko pochodzenia roślinnego! Zaskoczyło mnie to jak rewelacyjnie na pizzy smakuje pieczony burak i marchewka! Genialne, kruche ciasto, ser wegański łudząco przypominający w smaku tradycyjny, doskonale dobrane warzywa i owoce… W menu znalazły się również produkty bezglutenowe. Niebo w gębie! 11/10!






Jestem dumna z tego, że jestem jedną z tych "zielonych".  Jedzenie wyłącznie roślin mnie nie ograniczyło, ono pozwoliło mi pozbyć się złudzeń i stworzyć nową, świadomą podstawę swojego życia. Cieszę się, że coraz więcej osób zdejmuje klapki z oczu i chce widzieć szerzej. Dokonujmy zmian pro aktywnie, zamiast być podmiotem sił zewnętrznych. Jesteśmy kowalami swojego losu a jeśli zrezygnujemy z tej odpowiedzialności, będziemy podlegali czynnikom zewnętrznym, które nas ukształtują. Czy nie warto żyć własnym życiem?

Robbins Anthony powiedział, że z nowym sposobem jedzenia jest jak z zapachem róży. Jak można wytłumaczyć komuś piękno i zapach, kto nigdy nie miał z nią kontaktu? "Trzeba najpierw poznać róże i pozwolić się oczarować."

Już Albert Einstein wiedział, że "Nic nie przyniesie większej korzyści ludzkiemu zdrowiu oraz nie zwiększy szans na przetrwanie życia na Ziemi w tak dużym stopniu jak ewolucja w kierunku diety wegetariańskiej." 

Ps. Wysyłam link do filmiku na YT, w którym można zobaczyć migawki z wycieczki. ROŚLINNIE W WARSZAWIE

Pps. Ze względu na weekendowe szaleństwa dzisiaj frutariański dzień oczyszczający :) 3majcie się i koniecznie dajcie znać jak Wam się podobał dzisiejszy artykuł. 






















0 komentarze:

Prześlij komentarz